-
Kochanie, mam cię przelecieć, czy przyszłaś do mnie w innej sprawie? -
niski, chrapliwy głos zaświdrował w mojej głowie, wzbudzając dreszcze na
ramionach.
Blondyn widząc to, zaśmiał się szyderczo, obnażając rządek równych, śnieżnobiałych zębów.
Blondyn widząc to, zaśmiał się szyderczo, obnażając rządek równych, śnieżnobiałych zębów.
Jego słowa odbijały się od ścian mojej głowy jeszcze przez kilka dobrych sekund. Czy on naprawdę powiedział to, co przed chwilą usłyszałam?
Miałam w swoim życiu do czynienia z wieloma osobnikami płci przeciwnej, którzy obdarzeni byli niewyobrażalną bezpośredniością, ale ten zasługiwał na pierwsze miejsce na liście chamów zupełnych.
Miałam w swoim życiu do czynienia z wieloma osobnikami płci przeciwnej, którzy obdarzeni byli niewyobrażalną bezpośredniością, ale ten zasługiwał na pierwsze miejsce na liście chamów zupełnych.
Po chwili własnych przemyśleń, otrząsnęłam się z amoku i poprawiłam włosy, opadające na plecy.
Przyszłam tu po numer, nie żeby dać się omamić jakiemuś dupkowi.
Przyszłam tu po numer, nie żeby dać się omamić jakiemuś dupkowi.
- Niestety muszę cię zmartwić, ale rozmawiasz z niewłaściwą do tego celu osobą - odparłam i rzuciłam mu przelotne spojrzenie spod wachlarzy czarnych rzęs.
- Przykro mi piękna, ale to ty przed chwilą wpakowałaś mi się w pole widzenia, więc nie łatwo będzie ci się ode mnie uwolnić, ja tutaj ustalam zasady gry - wymruczał ochryple, z nutą drwiny w głosie.
Wróciłam wzrokiem na twarz. Mocno uwydatnione kości policzkowe, typowo męskie rysy, jasna karnacja, wąskie usta i ten cholerny kolczyk, który z niewiadomych powodów mnie podniecał.
Włosy miał ułożone tak, że nawet najsroższe tornado nie byłoby w stanie ich zniszczyć. Brązowo-rude kosmyki przechodzące w blond zaczesane były na jedną stronę.
Włosy miał ułożone tak, że nawet najsroższe tornado nie byłoby w stanie ich zniszczyć. Brązowo-rude kosmyki przechodzące w blond zaczesane były na jedną stronę.
Musiał nieźle skubany zarabiać, by móc opłacać prywatnego fryzjera albo zapas lakieru do włosów.
W końcu zetknęłam się z jego oczami. Głęboko zielone tęczówki, skryte za czarnymi plamkami, przyprawiały mnie o dreszcze i przyjemny chłód za każdym razem kiedy miałam możliwość się w nich zatracić.
- Zamierzasz mnie taksować wzrokiem przez całą noc? - spytał, unosząc brew do góry. - Z resztą - nie dał mi dojść do słowa, bałwan - możesz patrzeć ile chcesz, przywykłem do tego. Lepiej powiedz mi jak ci na imię, ślicznotko?
Jebany narcyz.
- W porządku, dowiesz się, ale ty też musisz zrobić coś dla mnie - odparłam z wyższością. - Widzisz te dziewczyny siedzące w kącie? - brodą wskazałam na moje przyjaciółki, śmiejące się głupkowato do siebie.
- To z nimi przyszłaś? Nieźle zalane - zaśmiał się.
- Taa. Dostałam zadanie, żeby zgarnąć od ciebie numer. Powiem ci jak mam na imię, a ty w zamian mnie nim uraczysz, po czym rozejdziemy się w pokoju, dobra? - zapytałam z nadzieją w głosie, bo nie miałam zamiaru przekomarzać się dalej z tym kretynem.
Zaśmiał się drwiąco, a następnie przejechał po mnie wzrokiem i zmniejszył, dzielące nas centymetry tak, że wręcz stykaliśmy się ciałami.Zostałam uwięziona pomiędzy blatem oraz jego atletyczną posturą i na ucieczkę nie miałam najmniejszych szans, a on o tym doskonale wiedział.
Powoli nachylił twarz do mojego ucha i lekko przygryzł jego płatek, omiatając je ciepłym oddechem.
Cierpliwie czekałam na rozwój wypadków, zakleszczona w ramionach mężczyzny.
Objęłam dłońmi jego tors i przyciągnęłam do siebie. Zamruczał zadowolony i wpił się w moją szyję, mocno zasysając delikatną skórę. Po chwili poczułam również zęby, penetrujące okolicę obojczyków.
"Halo numer, głupia, numer!" - usłyszałam szept, wewnętrznej Blair, która przypomniała mi co ja tu właściwie robię.
Wydawało mi się, że zawsze byłam uporządkowaną, pewną siebie dziewczyną, która wie, czego chce, ale najwidoczniej z niewyjaśnionych przyczyn bliskość tego delikwenta działała na mnie z odmiennym skutkiem.
Wydawało mi się, że zawsze byłam uporządkowaną, pewną siebie dziewczyną, która wie, czego chce, ale najwidoczniej z niewyjaśnionych przyczyn bliskość tego delikwenta działała na mnie z odmiennym skutkiem.
Westchnęłam zażenowana i pokręciłam głową, po czym korzystając z praktyczności wysokich krzeseł barowych usiadłam na blacie, odpychając od siebie blondyna.
- Skończyłeś? - warknęłam i odchyliłam się do tyłu - to dawaj ten numer, bo powoli zaczynam denerwować się twoją osobą.
- Oczywiście aniele, coś za coś - cmoknął w moją stronę i zapisał na kartce zlepek dziewięciu cyfr.
- A masz jakieś imię lub nazwisko? Czy mam cię zapisać jako "klubowy natręt z cholernie wysokim ego"?
- Jestem Reus, Marco Reus - odparł niskim tonem, na który momentalnie poczułam mrowienie na plecach.
- Świetnie - mruknęłam z przekąsem i zeskoczyłam na ziemię, udając się w kierunki moich towarzyszek. - Miło było poznać, do zobaczenia nigdy, Reus - wyszczerzyłam się triumfalnie.
- Czekaj - fuknął groźnie i ściskając mój wiotki nadgarstek, obrócił mnie z powrotem do siebie. - Jesteś bezimienna?
- Nie, jestem Blair - syknęłam i wyrywając rękę ruszyłam dumnie do przodu, byle jak najdalej od tego psychola.
Nathalie i Florence ledwo trzymały się na na nogach, więc pomyślałam, że najlepiej będzie jak opuścimy klub i wrócimy do domu. Byłam wykończona. Tak, zdecydowanie wykończona.
Nathalie i Florence ledwo trzymały się na na nogach, więc pomyślałam, że najlepiej będzie jak opuścimy klub i wrócimy do domu. Byłam wykończona. Tak, zdecydowanie wykończona.
Skierowałam je w stronę wyjścia i szybkim krokiem opuściłam lokal, marząc by znaleźć się już w łóżku, przebrana w piżamę z kubkiem gorącej czekolady.
Do domu zajechałam pierwszą lepszą taksówką, odeskortowując uprzednio dziewczyny do ich miejsca zamieszkania. Uradowana szybkim powrotem, zapaliłam światło w kuchni, włączyłam czajnik i poszłam do sypialni, aby zrzucić z siebie niewygodną sukienkę.
Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Ciało masz zajebiste, ale może następnym razem powinnaś zasunąć firany.
Dzięki za występ kochanie, xx R."
Zmarszczyłam ze zdziwienia brwi i wyjrzałam przez odsłonięte okno.
Na parkingu po drugiej stronie stał duży, czarny samochód a obok opierający się o maskę właściciel, którego poznałam bez najmniejszej chwili wahania. Nawet mimo wszechogarniającej ciemności byłam pewna, że na twarzy rysuje mu się bezczelny uśmiech.
Na parkingu po drugiej stronie stał duży, czarny samochód a obok opierający się o maskę właściciel, którego poznałam bez najmniejszej chwili wahania. Nawet mimo wszechogarniającej ciemności byłam pewna, że na twarzy rysuje mu się bezczelny uśmiech.
Szarpnęłam ze złością kremowymi zasłonami i usiadłam na łóżku, zaciekle zastanawiając się skąd ten zboczeniec miał mój numer.
Poranek po niesamowicie dziwnej imprezie nie był taki zły, jaki miał być w moim wyobrażeniu. Postukiwanie kropelek deszczu o metalowy parapet obudziło mnie tuż przed siódmą.
Przeciągnęłam się wygodnie i ziewając, wyjrzałam na ulicę. Cała okolica spowita była we mgle, a na drodze zaczęły pojawiać się wielkie kałuże, które rozbryzgiwały się na prawo i lewo, kiedy przejeżdżały przez nie rozpędzone samochody.
Po otwarciu okna w pokoju rozprzestrzenił się zapach jesieni, który tak uwielbiałam.
Pomieszanie woni liści, wody, spadającej z nieba i jabłek w sadzie mojego sąsiada uspokajał mnie, a jednocześnie podnosił poziom endorfin. Dziwne, prawda?
Moje codzienne, poważne przemyślenia rozproszył dźwięk otrzymywanej wiadomości.
Z fałd pościeli wygrzebałam zmęczony życiem telefon.
"Dzień dobry, kochanie. Spotkamy się dzisiaj o 19. Przyjadę, xx R."
Prychnęłam głośno po przeczytaniu treści esemesa. To absolutnie nie brzmiało jak jakakolwiek propozycja czy sugestia, to było stwierdzenie faktu, do którego miałam się dostosować. Co za pieprzony egocentryk!
Po chwilowym napadzie złości, przyprowadziłam się do porządku.
Włosy jak zwykle puściłam luźno na plecy, wykonałam poranną toaletę i ubrałam się zgodnie z wymogami w The Brew. Oczywiście nie mogłam zapomnieć o wypiciu mocnej, czarnej kawy i przegryzieniu jakiegoś batonika zbożowego. Wykonawszy wszystkie obowiązkowe czynności, zamknęłam mieszkanie i pod kloszem czerwonej parasolki udałam się do centrum.
Poranek po niesamowicie dziwnej imprezie nie był taki zły, jaki miał być w moim wyobrażeniu. Postukiwanie kropelek deszczu o metalowy parapet obudziło mnie tuż przed siódmą.
Przeciągnęłam się wygodnie i ziewając, wyjrzałam na ulicę. Cała okolica spowita była we mgle, a na drodze zaczęły pojawiać się wielkie kałuże, które rozbryzgiwały się na prawo i lewo, kiedy przejeżdżały przez nie rozpędzone samochody.
Po otwarciu okna w pokoju rozprzestrzenił się zapach jesieni, który tak uwielbiałam.
Pomieszanie woni liści, wody, spadającej z nieba i jabłek w sadzie mojego sąsiada uspokajał mnie, a jednocześnie podnosił poziom endorfin. Dziwne, prawda?
Moje codzienne, poważne przemyślenia rozproszył dźwięk otrzymywanej wiadomości.
Z fałd pościeli wygrzebałam zmęczony życiem telefon.
"Dzień dobry, kochanie. Spotkamy się dzisiaj o 19. Przyjadę, xx R."
Prychnęłam głośno po przeczytaniu treści esemesa. To absolutnie nie brzmiało jak jakakolwiek propozycja czy sugestia, to było stwierdzenie faktu, do którego miałam się dostosować. Co za pieprzony egocentryk!
Po chwilowym napadzie złości, przyprowadziłam się do porządku.
Włosy jak zwykle puściłam luźno na plecy, wykonałam poranną toaletę i ubrałam się zgodnie z wymogami w The Brew. Oczywiście nie mogłam zapomnieć o wypiciu mocnej, czarnej kawy i przegryzieniu jakiegoś batonika zbożowego. Wykonawszy wszystkie obowiązkowe czynności, zamknęłam mieszkanie i pod kloszem czerwonej parasolki udałam się do centrum.
siemanko.
jak podoba się trójeczka?
liczę na wasze komentarze,
ma być tutaj w końcu jakiś porządny odzew, słonka.
miłego czytania,
xx sogi.
Oj, nie narzekajmy aż tak bardzo na ten odzew, powiedzmy, że nie jest źle ;)
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie... Rozdział cudowny, wspaniały, najlepszy, niesamowity, piękny, dający do myślenia, mam wymieniać dalej? Bo coś mi się przymiotniki skończyły.
Piszesz wspaniale, zero błędów, czyta się szybko, rozdziały są długie, a ja mimo wszystko czuję niedosyt.
Przeczuwałam, że ten "debil" to Marco, ale miałam nadzieję, że to się nie sprawdzi. No cóż, zawsze można się pomylić. Jeszcze nie czytałam opowiadania, w którym był... no... taki.
Z niecierpliwością czekam na następny i pozdrawiam ;*
Ejjj to jest genialne! Podoba mi się to, że robisz z Marco takiego bad boya, ale z punktu widzenia Blair jest to trochę wkurzające. Ciekawe skąd on wytrzasnął jej numer? ;o Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zapowiada się bardzo ciekawie a rozdział jest świetny. Czekam na kolejny i pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńMarco sprawia wrażenie zakochanego w sobie dupka...
OdpowiedzUsuńale mam przeczucie, żę się zmieni :)
skąd on kurka ma jej numer ?!
no to już czekam na kolejny rozdział :D
weny ♥
Ojeju :* Jakie świetny rozdział! Miałam szczęście, że natknęłam się na takie dobre opowiadanie, bo uwierz że rzadko mi się takie zdarza. Wydaje się takie inne. Marco nie jest takim słodkim chłopaczkiem, wręcz przeciwnie.I to właśnie mi się podoba. Również cieszę się, że to opowiadanie nie będzie kolejną 'love story' . Masz wielki talent koleżanko!!
OdpowiedzUsuńTak mnie to wkręciło, że kilka razy przeczytałam ten rozdział i nie mogę się doczekać 4. Właśnie kiedy masz zamiar wstawić kolejny ?? Mam nadzieję, że jak najszybciej.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego .
d
Marco swoim zachowaniem trochę od siebie odpycha, ale i zachęca do dalszego działania :D
OdpowiedzUsuńJego postać jest inna niż w reszcie opowiadań o nim i to mi się bardzo podoba! :D Taka odmiana :D
Rozdział super :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny :)
Pozdrawiam! :)
Jezu, kochanie!!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham, kocham!!! Ciebie i to opowiadanie! Po prostu już się w nim zakochałam! Te teksty są takie ostre i to sprawia, że mi się podoba, haha. Może to dziwne, ale po przeczytaniu Grey'a mam jakieś dziwne schizy, haha.
I jeszcze ten sms!! OBŁĘD, OBŁĘD, OBŁĘD!!! Może nie uwierzysz, ale miałam kiedyś identyczny pomysł na opowiadanie, tyle, że Reus miał podglądać swoją uroczą sąsiadeczkę, haha! Mega mi się to podoba, cała fabuła i to, że bohaterka nie tak szybko dała mu się omamić! Błagam pisz to opowiadanie, pisz i pisz bez końca, bo już je pokochałam!!
Już przewiduję, że to będzie moja najlepsze lektura na rozpoczęcie roku szkolnego i końcówkę wakacji! :D
Szybko dodawaj kolejny, bo nie wyrobię z ciekawości co dalej!!
xx skarbie :*
Mi totalnie podoba się zachowanie Marco! Lubię takie! Skądkolwiek ma jej numer,cieszę się. Blair to odważna dziewczyna,która nie da się tak łatwo omamić ( tak sądzę :p ). Twój styl pisania zachwyca,jest idealny! *.* Czekam na kolejne! Nie każ nam długo czekac :) Buziaki ! ;*
OdpowiedzUsuńOMG moja kochana Sognate wróciła, i to w jakim stylu ! ! Pluję sobie w twarz, że wcześniej tego nie zauważyłam, ale na szczęście wszystko nadrobiłam ! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znowu mogę czytać coś, co wyszło spod Twojej ręki, tęskniłam za tym !
OdpowiedzUsuńMarco w roli dupka ? O tak, zdecydowanie tak ! Mam nadzieję, że Blair odejmie mu trochę pewności siebie, i pokaże mu, że nie wszystkie dziewczyny na niego lecą !
A tekst niczym z Bonda, kiedy jej się przedstawiał, rozbroiłaś mnie tym < 3
Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój ich relacji, coś czuję, że będzie gorąco ! Może mu nawet przyłoży heh :D Twarda z niej dziewczyna, to widać od razu !
A więc jeszcze raz, witam z powrotem i proszę o informowaniu mnie o rozdziałach, to grzech, że poprzednie mogłam przeczytać dopiero dzisiaj :D
Pozdrawiam : *
Jeśli jesteś jeszcze zainteresowana moją twórczością to zapraszam na : humbabumba.blogspot.com : )
Jak dla mnie Marco w roli bad boya jest genialny! Ale z drugiej strony jego zachowanie jest strasznie wkurzające. Co on sobie myśli? Że jest pępkiem świata i wszystko mu wolno?
OdpowiedzUsuńA tak po za tym jakim cudem ma jej numer? Chyba, że jest jasnowidzem Hmm... A może wampirem, który potrafi czytać w myślach? :D Boże co ja piszę...
Tak czy inaczej Blair to twarda dziewczyna i tak szybko i łatwo się nie da. Czekam na dalsze losy!
Pozdrawiam! ;*
Już jestem i zostaje :D Blog, o mój Boże. Cudowny. :3 Piszesz bosko, naprawdę. Marco Reus złym chłopcem. Lubię to! Sposób w jaki mówi jest pociągający. Sposób w jaki się zachowuje, o matko. Na miejscu Blair przeleciałabym go w tym barze! Jeju co ja mówie xD Ciekawi mnie kwestia jej numeru.. Pojechał do baru i poprosił szefa? Pamiętał ją? :o Czy może Marco to jakiś nwm mafioza czy coś :o Nieważne! Też jestem maniaczką kawy jak Blair.. :')) Kocham to co piszesz ♥ Czekam na nexta! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco, Nadia. ♥
Hej , właśnie na trafiłam na Twojego bloga i musze stwierdzić , że jest cudowny *-* Przeczytałam te rozdziały na jednym wdechu. Zakochałam się :) I jeszcze ten Marco ^^ czekam na następny ! :)
OdpowiedzUsuńHey !
OdpowiedzUsuńWłaśnie przypadkiem natknęłam się na twojego bloga. Który jest prze cudowny !
Na pewno będę go czytać... Nie mogę się doczekać jak potoczną się dalsze losy farbowanego blondyna i Blair ;3
Cudowny. Rozkręcasz sie z rozdziału na rozdział. Blair stanowcza nie da sie tak łatwo Reusowi i dobrze. Hmm. skad on ma jej numer? Jak to się dalej potoczy? Mam nadzieje, że Blair wyjdzie z blondynem i akcja będzie się jeszcze bardziej rozkręcać :3 Szybko pisz następny rozdział, bo nie wytrzymam z ciekawości!! ^^
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńjutro będzie na 90 %
Usuńxx