Cisza, przerywana rytmicznym tykaniem starego zegara, wiszącego na ścianie zdawała się być nie do zniesienia.
Obudziłam się o wiele wcześniej, niż zazwyczaj i cierpliwie wpatrywałam się w chmury, leniwie pełzające po błękitnym niebie. Szklana powierzchnia dużego okna, znajdująca się naprzeciwko łóżka była dla mnie idealnym miejscem obserwacji budzącego się do życia miasta. Lubiłam przez nie patrzeć i poznawać zwyczaje pozostałych, szarych mieszkańców stolicy Niemiec, którzy każdego dnia zaczynali od nowa swoje zajęcia i powtarzali je nieustannie jak mantrę.
Około godziny szóstej zwlokłam się z wygodnego posłania i uprzednio pościeliwszy je, zaczęłam przygotowania do pracy. Standardowo zaczęłam od kubka gorącej kawy, która potrafiła mnie rozbudzić nawet po zupełnie nieprzespanej nocy. Kofeina była moim uzależnieniem, odkąd skończyłam piętnaście lat.
W bidulu często ganiono mnie za wypijanie nadmiernych ilości tego napoju, więc w akcie desperacji zdarzało mi się chować w szafie, aby dokonać tego przestępstwa. Noah czasami mi w tym towarzyszył, również uwielbiał kawę, szczególnie taką mocną, czarną bez żadnych dodatków.
Wzięłam ekspresowy prysznic, nałożyłam luźną koszulkę i czarne, dopasowane spodnie, a w przedpokoju złapałam marynarkę i zamszowe botki na obcasie, po czym zwinnie opuściłam mieszkanie i ruszyłam w kierunku centrum.
W kawiarni byłam jedną z pierwszych. Szef bardzo się ucieszył, widząc mnie o tak wczesnej porze i od razu przypisał mi kilka zadań do wykonania. Zawiązałam fartuszek, spięłam krucze włosy w kucyka i zabrałam się za ustawianie malinowych muffinek na porcelanowych, zdobionych talerzykach.
Wstawiłam naczynia do zmywarki, zamiotłam podłogi, ustawiłam krzesła i napełniłam szklane karafki sokiem z aronii i czerwonej pomarańczy. Zadowolona z wykonanych czynności przysiadłam na jednym z foteli w stylu Ludwika XVI, obserwując kątem oka wschodzące na horyzoncie słońce.
- Dzień dobry studentko! - Florence z uśmiechem na ustach weszła do kawiarni i przytuliła mnie serdecznie na powitanie. - Co dzisiaj tak wcześnie? Nie mogłaś spać z podekscytowania? - spytała i przysiadła obok mnie.
- Właściwie to nie wiem, mój zegar biologiczny postanowił zadzwonić dziś wcześniej - odpowiedziałam i puściłam oczko przyjaciółce. - A jak wieczorek poetycki? Wszystko się udało?
- Tak, było naprawdę wspaniale - odpowiedziała z satysfakcją. - Było pełno ludzi, każdemu się podobało. No i oczywiście sporo zamówili. Interes się kręcił.
- To świetnie, może dostaniemy podwyżkę, skoro obroty ostatnio tak znacznie wzrosły - rozmarzyłam się momentalnie, na wizję wyższej pensji. - Teraz kiedy mnie przyjęli, potrzebuję kasy na podręczniki i inne bzdety. Nie chciałabym, żeby stereotyp biednej studentki mnie dotyczył - westchnęłam i pstryknęłam szczupłymi palcami.
- Właśnie, skoro o studiach mowa. Wyskoczymy dzisiaj gdzieś wieczorem, żeby po świętować twój sukces? - zaproponowała Flo, poruszając znacząco brwiami. - Nathalie w południe zjeżdża z Monachium, mogłybyśmy iść na drinka do Bistro. Co ty na to?
- Właściwie to czemu nie. Dawno nie byłam w żadnym klubie, przydałaby się jakaś mała odskocznia - pokiwałam z aprobatą głową na propozycję brunetki.
- Właściwie to czemu nie. Dawno nie byłam w żadnym klubie, przydałaby się jakaś mała odskocznia - pokiwałam z aprobatą głową na propozycję brunetki.
- Super, w takim razie podjadę po ciebie o osiemnastej, bądź gotowa.
Do domu dotarłam dopiero o szesnastej. Zrzuciłam z siebie ubranie robocze i wskoczyłam pod gorący, odprężający prysznic. Umyłam również włosy, które przeszły zapachem mielonej kawy i drożdżowego ciasta od regularnego przebywania w kuchni i za barem.
Ze stylizacją nie miałam większego problemu. Założyłam obcisłą, czarną sukienkę z dekoltem w literę V, sięgającą do połowy uda oraz czarne matowe szpilki. Do tego dopasowałam złoty naszyjnik i zegarek, a usta perfekcyjnie pomalowałam szminką w kolorze czerwonego wina.
Punktualnie o osiemnastej usłyszałam dzwonek do drzwi, w których po chwili ujrzałam Nathalie i Florence. Obie wyglądały naprawdę zjawiskowo.
Przywitałam je soczystym całusem i zaprosiłam do środka. Zdążyłyśmy jeszcze wspólnie wypić zieloną herbatę i zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia.
Stanęłam przed lustrem, poprawiłam kaskady ciemnych włosów luźno opadających na lewe ramię i uśmiechnęłam się do mojego klona.
- Lubisz to, co widzisz, prawda Blair? - Nathalie uśmiechnęła się przyjaźnie i przytuliła mnie od tyłu.
Potaknęłam.
Nie należałam do grupy dziewczyn, które miały w zwyczaju użalanie się nad sobą i swoim wyglądem. Nie miałam kompleksów, nie wstydziłam się własnego ciała. Wręcz przeciwnie, byłam z niego bardzo zadowolona. Skoro Pan Bóg mnie tak stworzył, to znaczy, że tak mam wyglądać i być z tego zadowolona. Zawsze mogłam urodzić się z chorobą genetyczną, bez ręki, albo z dysfunkcją. Cieszyłam się z tego, kim jestem i jakie odbicie spotykam w zwierciadle.
Bistro o tej godzinie nie było przepełnione, ale wraz z upływem czasu do środka zaczęło przybywać coraz więcej imprezowiczów. Z nowoczesnych głośników leciała klubowa, przesycona basem muzyka, od której dudniało mi w głowie. Za bezpieczną lokalizację obrałyśmy sobie stolik w rogu lokalu i wygodnie się tam rozsiadłyśmy, uprzednio zamówiwszy trzy pinacolady.
- Za sukces naszej prymuski! - zawołała Flo i uniosła swój kieliszek do góry, kiedy przystojny kelner zrealizował nasze zamówienie. Stuknęłyśmy się nimi w powietrzu i zaśmiałyśmy głośno.
Po kilku kolejkach szkockiej i whisky dziewczyny zaczynały odpływać.
Byłam jedną trzecią naszej paczki, która wypiła tyle, aby zachować zdrowy rozsądek.
Byłam jedną trzecią naszej paczki, która wypiła tyle, aby zachować zdrowy rozsądek.
- Zagrajmy w coś - zaszczebiotała Nat i uśmiechnęła się przebiegle. - Wybiorę jakiegoś fajnego chłopaka, a jedna z was podejdzie do niego i zgarnie numer - zaśmiała się. - Która pierwsza? Blair?
- Przestań, to infantylne. Nie będę się bawić w podchody jak dzieci w podstawówce - pokręciłam zniesmaczona głową i zmarszczyłam brwi.
- Och Blair daj spokój, będzie fajnie, nie bądź taką sztywniarą. Dawaj. Ten blondas przy barze jest twój - wskazała palcem na mężczyznę opartego o ladę.
Miał na sobie granatową koszulę i czarne, wąskie spodnie, opinające kostki. Ułożone blond włosy prezentowały się nienagannie w połączeniu z metalowym kolczykiem w wardze i srebrnym, drogim zegarkiem. Palił papierosa, wpatrzony w obrany wcześniej punkt i wyglądał niesamowicie pociągająco.
- Blair?
Z niechęcią podniosłam się z fioletowej kanapy i ruszyłam w kierunku owego kandydata.
Mimo, że nie interesowało mnie uganianie się za mężczyznami, postanowiłam wzbudzić odrobinę zainteresowania swoją osobą. Wygładziłam przylegający materiał sukienki, poprawiłam włosy i spryskałam dekolt ulubionymi perfumami. Nogi stawiałam z gracją, delikatnie poruszając biodrami. Kiedy znalazłam się w promieniu metra od tajemniczego blondyna, uśmiechnęłam się seksownie i zredukowałam dzielącą nas odległość do minimum, siadając na krzesełku barowym naprzeciwko niego.
Wyjęłam papierosa spomiędzy jego palców, zaciągnęłam się i wypuściłam dym wprost w jego twarz, oblizując przy tym spierzchnięte wargi.
Mimo, że nie interesowało mnie uganianie się za mężczyznami, postanowiłam wzbudzić odrobinę zainteresowania swoją osobą. Wygładziłam przylegający materiał sukienki, poprawiłam włosy i spryskałam dekolt ulubionymi perfumami. Nogi stawiałam z gracją, delikatnie poruszając biodrami. Kiedy znalazłam się w promieniu metra od tajemniczego blondyna, uśmiechnęłam się seksownie i zredukowałam dzielącą nas odległość do minimum, siadając na krzesełku barowym naprzeciwko niego.
Wyjęłam papierosa spomiędzy jego palców, zaciągnęłam się i wypuściłam dym wprost w jego twarz, oblizując przy tym spierzchnięte wargi.
Przeniósł wzrok na mnie, wlepiając swoje przenikliwe zielone tęczówki w czerwone, pełne usta.
Skądś znałam tę twarz. Te śmiałe, głębokie oczy, którymi potrafił oczarować od pierwszego wejrzenia. Ten kolczyk w wardze, perfekcyjne, blond włosy.
Skądś znałam tę twarz. Te śmiałe, głębokie oczy, którymi potrafił oczarować od pierwszego wejrzenia. Ten kolczyk w wardze, perfekcyjne, blond włosy.
To był facet, który zamówił szkocką w kawiarni, facet, o którym rozmyślałam przez cały dzień.
Dobra robota, detektyw Krämer.
Ponownie pociągnęłam z papierosa i uwolniłam dym w powietrze. Przesunęłam się bliżej mężczyzny, oparłam łokcie na blacie, sprytnie prezentując własne wdzięki i przejechałam opuszkiem palca po jego policzku z nęcącym uśmiechem na ustach.
- Kochanie, mam cię przelecieć, czy przyszłaś do mnie w innej sprawie? - niski, chrapliwy głos zaświdrował w mojej głowie, wzbudzając dreszcze na ramionach.
Blondyn widząc to, zaśmiał się szyderczo, obnażając rządek równych, śnieżnobiałych zębów.
Napisałam.
Może być?
Piszcie swoje opinie, klawiatura nie gryzie
Piszcie swoje opinie, klawiatura nie gryzie
I promise.
lots of love, xx sognante
Bardzo mi się podoba! Pisz dalej! :) Wczoraj znalazłam tego bloga, wchodzę dziś, a tu nowy rozdział :) Wywołałaś uśmiech na mojej twarzy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny ;*
Świetnie się zaczyna ! ;D Jestem ciekawa dalszych rozdziałów ! :))
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ! :* ( Dodaję do obserwowanych ! )
Zapraszam : http://dlugi-sen-diany.blogspot.com/
Pozdrawiam. <3
Zaczyna się naprawdę wyśmienicie! Obsadą już skradłaś moje serce. Marco, którego wielbię i podziwiam oraz Mario, który mimo że przeszedł do Bayernu co mnie bardzo zabolało, nadal jest na mojej liście ulubionych piłkarzy.
OdpowiedzUsuńDopiero początek, a już mnie zaintrygowałaś. Ciekawie się zaczyna, a co dopiero będzie dalej. Masz fajny styl pisania. Rozdziały czyta się lekko i można przenieść się w świat, który przedstawiasz.
Na pewno zostanę tutaj na dłużej i czekam na kolejny odcinek. Życzę dużo weny i udanych ostatnich (niestety) dni wakacji. Pozdrawiam! ;*
Skradłaś moje serce tym, co do tej pory napisałaś i chociaż nastawiałam się na kolejne opowiadanie o BVB, nie musisz ich dodawać, abym została na dłużej.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania mnie powala, zawsze chciałam taki mieć, choć nigdy mi to nie wychodziło. Pełno wspaniałych opisów, które czyta się bardzo lekko, niemal zero błędów. Po prostu cud!
Ten blondyn bardzo mnie zafascynował, a Blair, choć jeszcze nie jest jedną z tych postaci, które kocham i uważam za świetne, ma początki na właśnie jedną z nich.
Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń.
Pozdrawiam i życzę miłej nocki! ;*
Znalazłam to opowiadanie przypadkowo, ale muszę przyznać, że zaczyna się bardzo ciekawie i na pewno będę tu regularnie zaglądać :)
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa dalszych losów Blair i Marco :)
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do mnie http://i-dream-you-still-here.blogspot.com/ :)
Mhhmm... Co by tu napisać... Tak jak niektóre czytelniczki wyżej - znalazłam się tu z przypadku. Zainteresowała mnie fabuła, a bohaterowie podbili moje serduszko! Piszesz wspaniale - czego bardzo Ci zazdroszczę, bo ja również chciałabym umieć tak pisać - czyta się lekko, jest wiele opisów, przez co idealnie można się wczuć w rolę bohatera. Czekam na rozwój akcji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
O Jezu, kochana!! Obłęd!!! Po prostu zaraz zeświruję! Od dawna szukam takiego opowiadania, aż przepełnionego pożądaniem i kurde przewiduję tutaj wspaniałą przyszłość dla tego bloga!! Jeju, no po prostu nie wiem co powiedzieć. Ten blondyn i Blair... O Jezu, obłęd no! Chcę więcej i więcej i więcej i mam nadzieję, że dodasz niebawem kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńA teraz zapraszam na nowy rozdział do siebie. Trzymaj się kochanie, xx
http://marcinho11.blogspot.com/
Wspanialy rozdzial. Naprawde. A stwierdzenie blondyna- mega . Pisz szybko dalej, bo czuje, ze to bedzie kolejny z moich ulubionych blogow :-) Juz jest swietny, a Ty dopiero sie rozkrecasz:-)
OdpowiedzUsuń