2014-08-03

Prolog

 
wiosna, 2003r.

Pogoda była iście wiosenna tak, jak na prawdziwy maj przystało. Słońce znajdujące się w zenicie, przygrzewało roześmiane buzie dzieciaków, biegających po niedużym podwórku. Krzyczały, nawoływały do siebie nawzajem i budowały rozmaite konstrukcje z kupki spróchniałych patyków, znalezionych nieopodal zardzewiałej, zielonej furtki.
Tylko ciemnowłosa, chudziutka Blair siedziała samotnie na drewnianej ławce i ze smutkiem w oczach wpatrywała się przed siebie.
Była inna niż jej rówieśnicy. Nie lubiła spędzać czasu na zabawie plastikowymi klockami, lalkami czy pluszowymi misiami w świetlicy. Interesowały ją książki, lubiła układać indywidualnie ogromne puzzle czy przyglądać się jak starsze dziewczynki grają na starym, mocarnym fortepianie.
Mało się uśmiechała, mało też mówiła. Zwykła siedzieć w kąciku swojego pokoju na poddaszu i w milczeniu przeglądać kolorowe encyklopedie. Była bardzo inteligentną dziewczynką i rozumiała o wiele więcej niż jej koledzy czy koleżanki.
Drażniło ją zachowanie pozostałych malców, którzy niczego nie świadomi, bawili się w najlepsze, a ich jedynym problemem był wybór pomiędzy czekoladowymi a miodowymi płatkami na śniadanie. Byli zbyt naiwni i nierozumni, żeby ocenić stan sytuacji, w której się znajdowali.
Małą Blair wielokrotnie próbowano przekonać, że w sierocińcu jest tymczasowo, że jej „kochający” rodzice niedługo po nią wrócą.
Nie wierzyła im, na kilometr wyczuwała kłamstwo i nigdy nie chciała słuchać tych nieprawości. Miała niecałe osiem lat, a intelekt dorosłej kobiety. Pan Bóg w jej przypadku bardzo się postarał.

- Blair! Idziemy grać w chowanego, chcesz się przyłączyć? – Ciemnowłosy chłopczyk z rozwianą czupryną i wesołymi oczami zbliżył się do koleżanki, obdarzając ją czułym uśmiechem.

- Nie mam ochoty, przepraszam Noah, bawcie się beze mnie – odparła lakonicznie i wbiła wzrok w swoje nienagannie wyglądające, czarne baleriny.
Przyjaciel przekrzywił zabawnie główkę, przytulił ją delikatnie na odchodne i wrócił do reszty swojej dziecięcej gromady, zdziwiony dezaprobatą na jego wspaniałą propozycję.

Krämer westchnęła tylko zgubnie i szybkim krokiem udała się na górę, aby otoczyć się drapiącym, ohydnie pomarańczowym kocem i zamknąć mądre, błękitne oczka by móc choć przez chwilę odciąć się od podłej rzeczywistości, w której nieprzerwanie tkwiła przez kilka lat, smutniejąc z dnia na dzień, bo nic nie wskazywało na to, że miałaby niedługo się od niej odizolować.



Po porcelanowej twarzyczce spłynęła słona, niewyobrażanie „ciężka”, gorzka łza…
Blair z pełnym boleści grymasem na bladoróżowych ustach zasnęła. 




Podoba się? 
Pierwszy rozdział dodam, jak uznam, że fajnie wyszedł.
Kocham was, xx sognante.

5 komentarzy:

  1. Dziękuję za zaproszenie. Jak widac skorzystałam :-) Prolog smutny, ale bardzo intrygujacy dlatego tu zostaje ;-) Juz zapisuje w tel adres w dziale zakladek. Będę zagladac, ale dodatkowo proszę bys informowała mnie o nowych rozdziałach - tak jak to zrobiłaś - to tak na wypadek gdybym przegspila. Na mojego bloga zapraszam serdecznie- wlasciwie na blogi bo pisze trzy :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że jestem Ci wdzięczna za zaproszenie :) Blog zapowiada się naprawdę bardzo dobrze, przez co na pewno będę wpadać tu częściej :) I jeszcze Ci bohaterowie :-)

    http://thiswonderfulworld1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. prolog zaciekawia i to bardzo :)
    na pewno będę czytać :D
    pozostaje czekać na rozdział :D
    weny ♥

    P.S. czy wrócisz jeszcze na "The story of our love... " ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej na tamten blog nie wrócę, bo skończyły mi się pomysły na fabułę://

      Usuń
  4. Cudowny!
    Zyskałaś nowego czytelniKA ♥
    Jestem pod wrażeniem:)
    Czekam na nn
    Tymczasem zapraszam do siebie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

fajnie by było wiedzieć, co się wam podoba, a co spieprzyłam.
konstruktywna krytyka zawsze na propsie,
feel free.