wiosna, 2003r.
Pogoda
była iście wiosenna tak, jak na prawdziwy maj przystało. Słońce znajdujące się
w zenicie, przygrzewało roześmiane buzie dzieciaków, biegających po niedużym
podwórku. Krzyczały, nawoływały do siebie nawzajem i budowały rozmaite
konstrukcje z kupki spróchniałych patyków, znalezionych nieopodal zardzewiałej, zielonej furtki.
Tylko ciemnowłosa, chudziutka Blair siedziała samotnie na drewnianej ławce i ze smutkiem w oczach wpatrywała się przed siebie.
Była inna niż jej rówieśnicy. Nie lubiła spędzać czasu na zabawie plastikowymi klockami, lalkami czy pluszowymi misiami w świetlicy. Interesowały ją książki, lubiła układać indywidualnie ogromne puzzle czy przyglądać się jak starsze dziewczynki grają na starym, mocarnym fortepianie.
Mało się uśmiechała, mało też mówiła. Zwykła siedzieć w kąciku swojego pokoju na poddaszu i w milczeniu przeglądać kolorowe encyklopedie. Była bardzo inteligentną dziewczynką i rozumiała o wiele więcej niż jej koledzy czy koleżanki.
Drażniło ją zachowanie pozostałych malców, którzy niczego nie świadomi, bawili się w najlepsze, a ich jedynym problemem był wybór pomiędzy czekoladowymi a miodowymi płatkami na śniadanie. Byli zbyt naiwni i nierozumni, żeby ocenić stan sytuacji, w której się znajdowali.
Małą Blair wielokrotnie próbowano przekonać, że w sierocińcu jest tymczasowo, że jej „kochający” rodzice niedługo po nią wrócą.
Nie wierzyła im, na kilometr wyczuwała kłamstwo i nigdy nie chciała słuchać tych nieprawości. Miała niecałe osiem lat, a intelekt dorosłej kobiety. Pan Bóg w jej przypadku bardzo się postarał.
Tylko ciemnowłosa, chudziutka Blair siedziała samotnie na drewnianej ławce i ze smutkiem w oczach wpatrywała się przed siebie.
Była inna niż jej rówieśnicy. Nie lubiła spędzać czasu na zabawie plastikowymi klockami, lalkami czy pluszowymi misiami w świetlicy. Interesowały ją książki, lubiła układać indywidualnie ogromne puzzle czy przyglądać się jak starsze dziewczynki grają na starym, mocarnym fortepianie.
Mało się uśmiechała, mało też mówiła. Zwykła siedzieć w kąciku swojego pokoju na poddaszu i w milczeniu przeglądać kolorowe encyklopedie. Była bardzo inteligentną dziewczynką i rozumiała o wiele więcej niż jej koledzy czy koleżanki.
Drażniło ją zachowanie pozostałych malców, którzy niczego nie świadomi, bawili się w najlepsze, a ich jedynym problemem był wybór pomiędzy czekoladowymi a miodowymi płatkami na śniadanie. Byli zbyt naiwni i nierozumni, żeby ocenić stan sytuacji, w której się znajdowali.
Małą Blair wielokrotnie próbowano przekonać, że w sierocińcu jest tymczasowo, że jej „kochający” rodzice niedługo po nią wrócą.
Nie wierzyła im, na kilometr wyczuwała kłamstwo i nigdy nie chciała słuchać tych nieprawości. Miała niecałe osiem lat, a intelekt dorosłej kobiety. Pan Bóg w jej przypadku bardzo się postarał.
-
Blair! Idziemy grać w chowanego, chcesz się przyłączyć? – Ciemnowłosy chłopczyk
z rozwianą czupryną i wesołymi oczami zbliżył się do koleżanki, obdarzając ją
czułym uśmiechem.
-
Nie mam ochoty, przepraszam Noah, bawcie się beze mnie – odparła lakonicznie i
wbiła wzrok w swoje nienagannie wyglądające, czarne baleriny.
Przyjaciel przekrzywił zabawnie główkę, przytulił ją delikatnie na odchodne i wrócił do reszty swojej dziecięcej gromady, zdziwiony dezaprobatą na jego wspaniałą propozycję.
Krämer westchnęła tylko zgubnie i szybkim krokiem udała się na górę, aby otoczyć się drapiącym, ohydnie pomarańczowym kocem i zamknąć mądre, błękitne oczka by móc choć przez chwilę odciąć się od podłej rzeczywistości, w której nieprzerwanie tkwiła przez kilka lat, smutniejąc z dnia na dzień, bo nic nie wskazywało na to, że miałaby niedługo się od niej odizolować.
Przyjaciel przekrzywił zabawnie główkę, przytulił ją delikatnie na odchodne i wrócił do reszty swojej dziecięcej gromady, zdziwiony dezaprobatą na jego wspaniałą propozycję.
Krämer westchnęła tylko zgubnie i szybkim krokiem udała się na górę, aby otoczyć się drapiącym, ohydnie pomarańczowym kocem i zamknąć mądre, błękitne oczka by móc choć przez chwilę odciąć się od podłej rzeczywistości, w której nieprzerwanie tkwiła przez kilka lat, smutniejąc z dnia na dzień, bo nic nie wskazywało na to, że miałaby niedługo się od niej odizolować.
Po
porcelanowej twarzyczce spłynęła słona, niewyobrażanie „ciężka”, gorzka łza…
Blair z pełnym boleści grymasem na bladoróżowych ustach zasnęła.
Blair z pełnym boleści grymasem na bladoróżowych ustach zasnęła.
Podoba się?
Pierwszy rozdział dodam, jak uznam, że fajnie wyszedł.
Kocham was, xx sognante.
Kocham was, xx sognante.
Dziękuję za zaproszenie. Jak widac skorzystałam :-) Prolog smutny, ale bardzo intrygujacy dlatego tu zostaje ;-) Juz zapisuje w tel adres w dziale zakladek. Będę zagladac, ale dodatkowo proszę bys informowała mnie o nowych rozdziałach - tak jak to zrobiłaś - to tak na wypadek gdybym przegspila. Na mojego bloga zapraszam serdecznie- wlasciwie na blogi bo pisze trzy :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem Ci wdzięczna za zaproszenie :) Blog zapowiada się naprawdę bardzo dobrze, przez co na pewno będę wpadać tu częściej :) I jeszcze Ci bohaterowie :-)
OdpowiedzUsuńhttp://thiswonderfulworld1.blogspot.com/
prolog zaciekawia i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńna pewno będę czytać :D
pozostaje czekać na rozdział :D
weny ♥
P.S. czy wrócisz jeszcze na "The story of our love... " ?
Raczej na tamten blog nie wrócę, bo skończyły mi się pomysły na fabułę://
UsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńZyskałaś nowego czytelniKA ♥
Jestem pod wrażeniem:)
Czekam na nn
Tymczasem zapraszam do siebie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/